EN

19.04.2005 Wersja do druku

Samotni straceńcy

Przez bite trzy dni mury Starej Prochowni wypełniał obrażający rozum bełkot. Prezentowały się tu bowiem sceniczne antytalenty, próbujące swych sił w monodramie. W tym roku na dwanaście pokazów konkursowych tylko dwa okazały się zajmujące. Nie raziły amatorszczyzną wykonawcy, lichym materiałem literackim, nieporadną reżyserią.

Takiego zjazdu grzeszników najstarsi widzowie Prochowni nie pamiętają. Grzechem, który połączył większość uczestników tegorocznego przeglądu monodramów była pycha. Niczym nieuzasadnione poczucie, że są warci tego, by skupiać na sobie przez 30-50 minut uwagę płacącej za bilety publiczności. Połączyła ich też rozbrajająca otwartość. Raz po raz któryś z wykonawców oświadczał ze sceny "Nie wiem, po co opowiedziałem tę historię", "Nie wiem, czy moje słowa do was docierają", "Nie spodziewajcie się, że usłyszycie coś ciekawego. Wyjdziecie stąd rozczarowani". Tak też było. Ręce precz od reżyserii Organizowany od trzech lat przez Teatr Konsekwentny przegląd monodramów jest znakomitym pomysłem. To ważna impreza, bo pokazuje, jaki jest stan tej niezwykle trudnej formy teatralnej, a także stan polskiego aktorstwa i dramaturgii (bowiem spektakle powstają często na bazie nowych tekstów). Poprzednie edycje przeglądu dawały poczucie, że jest

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jedno wielkie nico

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 90

Autor:

Iza Natasza Czapska

Data:

19.04.2005