"Kura na plecach" w reż. Freda Apke w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.
Niemiecki autor i reżyser Fred Apke dał na polskiej scenie prapremierę czarnej komedii "Kura na plecach", co - jak żartował dyrektor Bogdan Augustyniak - jest jednym z efektów wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej. Tak naprawdę, udało się to dzięki współpracy reżysera z Martą Klubowicz [na zdjęciu], której jego sztuka tak się spodobała, że zaczęła ją "z marszu" tłumaczyć. Tekst - niezbyt fortunnie anonsowany w mediach jako "zabawna komedia o przemocy w rodzinie" - zaczyna się informacją o popełnionym morderstwie. I, w myśl recepty Hitchcocka, napięcie stopniowo narasta. Psychologiczny thriller z wolna zaczyna jednak przechodzić w czarną komedię o groteskowym posmaku. Sztuka opowiada historię zdeterminowanej Pani Kobald (Marta Klubowicz), gospodyni domowej, która po czterdziestce odkrywa, że świat nie musi się ograniczać do domku z ogródkiem, w którym oddaje się pasji hodowania róż. Kiedyś Pani Kobald znajdzie się znienacka na terenie