"Mayday 2" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.
Co się zaczęło, musi mieć ciąg dalszy. Na ogół bigamista żyje zatem pogodnie (aż do wpadki) w dwóch związkach, zaś autor sztuki, której bigamista jest bohaterem - pisze kolejną farsę na jego temat. Ray Cooney nie przypuszczał pewnie, że wydając sztukę "Mayday" tworzy jeden z przebojów europejskich scen komediowych ostatniego dwudziestolecia. Ale jak już zrozumiał, natychmiast napisał drugą część, choć tym razem wena nie była już dlań tak łaskawa jak poprzednio. Krótko mówiąc: akcja "Mayday 2" częściej dostaje zadyszki, a wydarzenia przybierają zbyt karykaturalny wymiar. Samograj pozostaje jednak samograjem i jeśli realizatorom udaje się nasycić całość pogodą ducha, to powstaje całkiem fajne przedstawienie, w sam raz na ponure, zimowe wieczory. Najważniejsza jest precyzja w rozgrywaniu absurdalnych sytuacji i pełna wiarygodność bohaterów w kompletnie niewiarygodnych okolicznościach. Specem od tego typu gry z konwencją od lat je