Najpierw jest prolog muzyczny. Patos, odgłosy strzałów i wrzawy. Tak jakby reżyser chciał zapowiedzieć co najmniej... szturm na Pałac Zimowy. Sugestia jest nieodparta. I, oczywiście, zamierzona. Muzyka przywołuje "preakcję" sztuki Nikołaja Erdmana, rozgrywającej się już po wielkim przełomie. Na ścianie pokoju Podsiekalnikowów umieszczony będzie jeszcze kalendarz z datą dzienną z roku 1928, informacja wprost skierowana do widza. Dopiero po tym muzycznym prologu jest w Ateneum tak jak u Erdmana. W ciemnościach pada pytanie: "Masza, śpisz?" i rozpoczyna się nocny dialog o pasztetówce. Andrzej {#os#2570}Rozhin{/#} zachowuje kolejność kwestii i scen. Zarówno w tym, jak i w następnych aktach. Wybiera jednak pewne warianty tekstu, których, jak wiadomo, autor napisał kilka. Na przykład, scenę finałową umieszcza na cmentarzu, idąc za wskazówkami wersji wcześniejszej. Dla porównania warto dodać, że w przedstawieniu Jerzego Jaroc
Tytuł oryginalny
"Samobójca" w Ateneum
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 7