Erdman nie strzelił sobie w łeb, jemu nie strzelono. Jednak "Samobójca" jest jego testamentem intelektualnym, który napisał mając zaledwie dwadzieścia sześć lat - w roku 1928, tuż, tuż przed postępującymi czystkami. Ze wszystkich niepokornych twórców tego okresu (NEP, lata późniejsze) Erdmanowi - jako jednemu z nielicznych - udało się uniknąć najgorszego losu: nie strzelił do siebie, jak Jesienin i Majakowski, nie mordował się w upodleniu i nędzy, jak Bułhakow, nie został rozstrzelana, jak Meyerhold. Lista zamęczonych lub rozstrzelanych artystów jest długa, przerażająca. Zaświadcza o spustoszeniach w radzieckiej kulturze i sztuce, świadczy także o charakterze tyranii, której wciąż nie możemy ogarnąć, zrozumieć. W "Samobójcy" - czytanym dziś i dziś oglądanym - znajdujemy częściowo genezę przerażającego zjawiska. Ale sztuka nie odpowiada na dręczące pytania. Ona je tylko zadaje. Podsiekalnikow - pierwsza ofiara Po jednej stronie g
Tytuł oryginalny
"Samobójca" Jarockiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 5