"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Alicja Müller w Teatraliach.
Wyspiański napisał "Wesele" przeciwko współczesnej sobie Polsce, demaskatorskim piórem-kosą ścinając jej, jak można powiedzieć za Norwidem, "schorowaną wyobraźnię", a polska wieś wesoła, z właściwą sobie masochistyczno-martyrologiczną werwą, uznała słowa poety za słuszną diagnozę naszego kłopotliwego fatum, chocholi pląs przekształcając już nie tyle w uwierającą metaforę, ile w taniec narodowy, a samego autora - w narodowego wieszcza. U Jana Klaty w Anno Domini 2017 dalej "jesteśmy jak przeklęci, że nas mara, dziwo nęci", a sam krakowski spektakl "serce bierze, zmysły drażni". Reżyser sięga po "Wesele", które stało się właśnie zapisem rytuału, polegającego na bezkarnym, bo przecież usprawiedliwionym klątwą, odgrywaniu bezradności, co widać w sposobie prowadzenia transowej narracji, odrywającej się od realistycznego continuum czasowo-przestrzennego, a przechodzącej w cykliczny, niejako samoodnawiający się czas mityczny. Jesteśm