"Bramy raju" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Agnieszka Michalak Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.
"Bramy raju" w łódzkim Teatrze Jaracza to spektakl zaledwie poprawny. Powieść Jerzego Andrzejewskiego została brutalnie uproszczona, a jej przestanie gdzieś zgubione. Interpretować "Bramy raju" w teatrze to jak porywać się z motyką na słońce. Powieść ma strukturę amorficzną, miejscami niewyraźną, składa się z okruchów wspomnień pomieszanych w czasie. Monologi bohaterów przeplatane są dialogami. Andrzejewski posługując się narracją przypowieści moralnej, rekonstruuje okoliczności zawiązania się dziecięcej krucjaty do Jerozolimy w 1212 roku. Jasno stawia pytania, co znaczą zbiorowe mity i czy Bóg może być miłością? Mam przed oczami brutalne i śmiałe przedstawienie Małgorzaty Bogajewskiej "Osaczonych" Zujewa sprzed dwóch lat. Zapamiętałam przede wszystkim Kamila Maćkowiaka, który zrzucił z siebie maskę Niżyńskiego (głośna rola w Jaraczu), jego wulgarność uderzała prosto między oczy. To był bolesny, przejmujący i przemyślany spe