"Pół żartem, pół sercem" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Czy jest ktoś, kto choć raz nie obejrzał amerykańskiej komedii "Pół żartem, pół serio"? Jeśli nawet nie miał okazji zobaczyć jej w kinie, to na pewno w telewizji, która co pewien czas prezentuje tę jedną z najlepszych komedii w całej historii kina. A może w ogóle najlepszą? Jeśli chodzi o nas, Polaków, to myślę, że z pewnością plasuje się na drugim miejscu, zaraz po "Samych swoich". Choć, oczywiście, obydwa filmy prezentują dwa zupełnie różne światy, to przecież huragany śmiechu na widowni są tu porównywalne. Rodzi się też pytanie: czy dziś śmiejemy się z czegoś innego aniżeli w latach 50., czy na przełomie lat 60. i wczesnych 70., a więc wtedy, kiedy filmy te miały swoje premiery? Z pewnością tak, wszak zmienił się świat w wielu dziedzinach naszego życia, cywilizacja techniczna popędziła do przodu, sprawiając, że zmienił się nasz system komunikowania. Dzisiaj internet, e-mail, Skype, sms-y, telefonia komórkowa wprowadził