Festiwal wszedł w wiek dojrzały, powiedział burmistrz Leszek Dzierżewicz podczas otwarcia osiemnastej edycji. - Zdziwiłem się, gdy uświadomiłem sobie, że minęło już osiemnaście lat, odkąd zorganizowaliśmy pierwszy festiwal. Jakby to było wczoraj - mówi
Kazimierz Kowalski, dyrektor artystyczny Festiwalu Operowo-Operetkowego w Ciechocinku, nie tylko o narodzinach tej imprezy.
A jakie było to "wczoraj"? - Przyjechałem do Ciechocinka do nowego wówczas i wciąż tego samego burmistrza, by zaproponować mu festiwal operowo-operetkowy. Były już takie festiwale na południu Polski, organizowane przez Marię Fołtyn i Bogusława Kaczyńskiego. Pomyślałem, że warto zorganizować dużą muzyczną imprezę w centrum Polski, bo tu takiej w tej części kraju nie było. Ciechocinek wydawał mi się najbardziej odpowiednim miejscem. Nie rozczarowało pana małe miasteczko? - Trafiłem na burmistrza, który w mig zrozumiał, że festiwal może być świetną promocją miasta. Obwiózł mnie po mieście, pokazał remontowany wówczas Teatr Letni i muszlę koncertową w parku Zdrojowym. Decyzja zapadła szybko: robimy festiwal w parku. Zainaugurowaliśmy go operą "Don Pasquale" Donizettiego. Spodobał się mieszkańcom i kuracjuszom. I teraz co roku na pierwsze dwa festiwalowe wieczory przybywają do parku tysiące osób. - To prawda, a ja się cieszę, ż