"Opuściła cię piękna kobieta i rzuciła się w ramiona twego przyjaciela, wesel się tedy: Jutro uwiedziesz z kolei jego damę serca i bardziej mu trzeba będzie współczuć niźli tobie, nie wie on wszakże zapewne, iż należy się weselić" (Książę de Ligne). Talleyrand powiedział, że kto nie przeżył lat ancien regime'u, nie wie, co znaczy słodycz życia. A owe lata to rozkosze życia salonowego, rozkosze miłości, zalotów, to miłość jako "wymiana dwóch kaprysów i zetknięcie dwóch naskórków" (Chamfort), to mężczyzna "w modzie", kobieta "w modzie". Niewola gry. Gry w miłość, w zaloty, w sentymenty, w cynizm, w pozory. To niewola całego arsenału słów pieszczot, gestów, mieszczących się w salonowej konwencji tego, co uznano za miłość. "Miłość to pseudonim, którym ludzie postanowili nazywać rozkosz zmysłów" (Pitigrilli). W tej sferze życia ludzkiego - jak w każdej innej - Duch Czasu determinuje i przenika wszelkie zjawiska. A Duch Czasu
Tytuł oryginalny
Salonowe miłostki
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 6