Sądzę, że {#au#87}Mrożek{/#} ma do mnie zaufanie - mówi Erwin {#os#5686}Axer{/#}. Jak doszło do tego, iż realizuje Pan najnowszą sztukę Mrożka "Miłość na Krymie"? - Podczas swojego pobytu w Polsce Mrożek zadzwonił do mnie z propozycją wystawienia swego utworu. Nie pamiętam nawet, czy znałem wówczas tekst, czy nie, ale zgodziłem się bez wahania; gdy wystawia się jakiegoś autora, robi się to niezależnie od tego, czy to, co napisał, jest dobre, czy złe. A ta sztuka akurat należy do dobrych. Czy to, iż Mrożek zażyczył sobie, by wiernie trzymać się jego wskazówek zawartych w didaskaliach, nie jest dla Pana ograniczeniem? - Absolutnie. Didaskalia są po to, by reżyser wiedział, o co autorowi chodzi, a nie po to, by je wiernie wykorzystywać. Nie staram się eksponować siebie, lecz przede wszystkim utwór. I w tym względzie, jak sądzę, Mrożek ma do mnie zaufanie. W przypadku sztuk współczesnych, funkcjonujących tu i teraz, zwykłą łobuzerią
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 94