Dramatopisarstwo Sławomira Mrożka (jak i osoba samego autora) obrosło w mity do tego stopnia, że i wystawiać je trudno i pisać o nim trudno. Każdy chyba interpretator łapie się na tym, że w momencie, gdy jak mu się zdaje, rozgryzł Mrożka, nagła wolta intelektualna pisarza, czy nawet lekka nuta ironii z jego strony każe wszystko rewidować wstecz. Nie, Mrożek nie ułatwia nam sądów o sobie! Trzeba mu jednak przyznać, że i sobie nie chce niczego ułatwić. Wdziera się w gąszcz problemów współczesności i szarpie się uwikłany weń, wystawiony na kolce, które kłują i ranią boleśnie. Nie mam prawa do sugerowania, że słuchowisko "Rzeźnia", opublikowane w "Dialogu" we wrześniu 1973 roku i wystawione w marcu 1975 przez Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy, stanowi przekaz osobistego dramatu Mrożka w płaszczyźnie życiowej i artystycznej. Wolno mi natomiast powołać się na fakty. Kariera artystyczna Mrożka była tak zawrotna, że przypomina
Tytuł oryginalny
Rzeźnia Mrożka i Jarockiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Odgłosy Nr 23