"Rzeźnia" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej na scenie Teatru Narodowego w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Monika Mokrzycka-Pokora w OZON-ie.
Napisana ponad trzy dekady temu "Rzeźnia" Sławomira Mrożka to rzecz o konflikcie z tradycją. Mówi o sztuce, która w konfrontacji z życiem, cierpieniem i śmiercią traci siłę i staje się jałowa. Bohater Skrzypek traci wiarę w sens twórczości artystycznej, zamienia instrument na obuch, nóż oraz siekierę i urządza w filharmonii rzeźnię. Mogło być ciekawie, bo tekst Mrożka się nie zestarzał. Niestety, na stołecznej scenie odczytano go opacznie. Błyskotliwa i ironiczna komedia o opozycji kultury i natury zamienia się tu w drętwy, pseudofilozoficzny traktat, na dodatek nierówno zagrany. Oglądamy indywidualny dramat człowieka mierzącego się z własnymi lękami i zahamowaniami, a nie ze złożonym i okrutnym światem, który często bywa rzeźnią. Na zdjęciu: scena ze spektaklu.