W październiku widzowie będą mieli okazję zobaczyć efekt pracy budowlańców w rzeszowskim Teatrze im. Wandy Siemaszkowej.
Na razie muszą uzbroić się jeszcze w cierpliwość, bo nawet dyrektor, żeby przyjrzeć się nowemu foyer, musi włożyć kask. A przed ekipą jeszcze sporo pracy, m.in. trzeba zrobić posadzkę w foyer, zamontować kopułę sceny, a ponieważ na ścianę frontową budynku ma wrócić historyczna fasada sprzed stu lat, trzeba dobudować potężną konstrukcję, na której będą stały ozdoby i zwieńczenia, m.in. sokół. Poza tym w teatrze muszą zostać zamontowane wszystkie potrzebne urządzenia, m.in. te sterujące sceną obrotową. Jak stwierdza Zbigniew Rybka, dyrektor teatru, remont jest dużo prostszy na papierze. - Podczas prac nie obeszło się bez niespodzianek. Trzeba było na przykład zlikwidować studzienki kanalizacyjne w środku budynku czy uporać się z rynnami, które kiedyś wkopano w ziemię bez odprowadzenia do kanałów burzowych. Nie dość że było to bardzo prymitywne rozwiązanie, to jeszcze szkodzące budynkowi - mówi Rybka. Ale to nie koniec niesp