"Zarah" w reż Ewy Wyskoczyl w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Jeśli Zarah Leander miała jakąś świętość - był nią śpiew. Nie śpiew jako taki, nie. Nie o śpiew kogokolwiek szło. Zarah Leander szło tylko o śpiew Zarah Leander. O jej śpiew, o jej role w filmach faszystowskiej wytwórni UFA, o zachwyt świata nad koloraturą jej gardła, o rozpacz Niemiec, gdy ona, właśnie ona odwoływała koncert. Dla Zarah Leander Enrico Caruso był zerem nie dlatego że źle "piał", lecz dlatego że nie był Zarah Leander. Kabotyństwo? Kabotyństwo skrajne? Szczyt pychy? Megalomania krystaliczna? Dowcip na tym polega, że gdy twierdząco odpowiemy, to będziemy mieli rację świętą, strzeliście świętą, ale - bezradną. Gorzej - bezczelną. Tak. W piątek w siedzibie Teatru Nowego przy ulicy Gazowej siedziałem, wyreżyserowane przez Ewę Wyskoczyl przedstawienie "Zarah" oglądałem, śpiewaczy kunszt grającej starą Leander Marzeny Ciuły przyjmowałem do ucha, i w połowie pierwszego przez Ciułę śpiewanego songu Leander - naszła m