Przed kilkoma miesiącami, niedługo po Sierpniu, byłem na pewnej imprezie literackiej, na której wygłoszono szereg referatów na różne tematy. Referatów, jak to zazwyczaj bywa, lepszych i gorszych, napisanych odważniej lub bardziej kamuflujących poruszaną problematykę. Niektórzy autorzy tych ostatnich tłumaczyli, że ich teksty powstały jeszcze przed Sierpniem, gdy trzeba było o wielu sprawach mówić półgębkiem, używać języka ezopowego, posługiwać się metaforą i symbolem, dawać tylko do zrozumienia. W związku z tym pytano już potem wszystkich kolejnych referentów o czas powstania ich dzieł: przed czy po Sierpniu. Przypomniało mi się to anegdotyczne zdarzenie, gdy oglądałem w warszawskim Teatrze na Woli najnowszą premierą, głośną już w stołecznym artystycznym high life komedię (ale choć śmieszną w wielu momentach, wcale ogółem niewesołą) Stanisława Tyma "Pralnia". Przypomniało mi się dlatego, że "Pralnia" jest właśnie utworem napi
Tytuł oryginalny
Rzecz o pralni z aluzjami
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 29