Ostatni raz "Don Carlos" pojawił się na polskiej scenie bodaj w Starym Teatrze w Krakowie w 1984 r. w reż. Laco Adamika z Anną Dymną i Krzysztofem Globiszem w rolach głównych. Z Fryderykiem Schillerem zmaga się pan w swoim życiu zawodowym bardzo często i to z dużym sukcesem. Ale od tej ostatniej realizacji "Don Carlosa" minęło niemal 20 lat, dlaczego sięgnął pan dzisiaj po ten tekst? - Rzeczywiście, nie muszę w Gdańsku nikogo przekonywać, że Schiller jest mi bardzo bliski. W 1988 wyreżyserowałem polską prapremierę "Wallensteina", która cieszyła się dużym powodzeniem widzów, choć mniejszym - trójmiejskiej krytyki. Ale kiedy wygraliśmy festiwal schillerowski w Mannheim, uznano ten spektakl za przedstawienie roku. Do Schillera wracałem później często. Dla Teatru Telewizji zrealizowałem "Zbójców" z Mirosławem Baką, Jackiem Mikołajczakiem i Jerzym Bińczyckim - to była zresztą ostatnia rola telewizyjna pana Bińczyc
Tytuł oryginalny
Rzecz o namiętności
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 56