Miniony warszawski sezon teatralny nie obfitował, niestety, w wydarzenia wielkiej wagi kulturalnej. Niewiele było przedstawień, z których widz wychodziłby wstrząśnięty, olśniony, czy chociażby po prostu zadowolony. Tym też niecierpliwiej oczekiwano otwarcia Teatru Małego, jako filii Teatru Narodowego w Warszawie. Premiera - Antygona. Tak się złożyło, że tę właśnie sztukę znakomitego ojca teatru, wystawił wcześniej Teatr Adekwatny w Domu Nauczyciela na Brzozowej (reż. Henryk Boukołowski). Bałem się przedstawienia na Brzozowej: że bez scenografii, że oszczędnie - aby nie powiedzieć nędznie. I chyba miałem rację. Teatr powinien atakować, prowokować widza, a z małej sceny słowa trafiały w próżnię. Nie chodzi nawet o odkrywanie nowych prawd. Żeby chociaż Antygona była wystawiona dobrze - to przecież byłby olbrzymi sukces tak skromnego w środki zespołu. Ale Antygona nie wybijała się ponad przeciętność zespołów amatorskich (a grają prz
Tytuł oryginalny
Rzecz o dwóch Antygonach
Źródło:
Materiał nadesłany
Radar nr 5