BYŁO to podczas przygotowywania premiery "Wyzwolenia" - wspomina Adam Grzymała-Siedlecki. Zaszedłem do kawiarni Michalika i tu zastałem Wyspiańskiego. Przed nim stał "naparstek" koniaku. Alkoholu zazwyczaj nie znosił, ale na pół kieliszeczka koniaku pozwalał sobie, gdy był przeziębiony, albo gdy czymś był bardzo zirytowany. W tym wypadku linie był przeziębiony - był natomiast wściekły. Bez zwłoki wyjaśnił mi o co. - Nie mogę sobie dać rady z Kotarbińskim. Gra w "Wyzwoleniu" Starca, przybywającego do Katedry wawelskiej, która dla niego jest niebem świadomości polskiej i to odczucie przekazuje córkom, które mu w pielgrzymce na Wawel towarzyszą. Zamiast przeżywać te uczucia, Kotarbiński biedzi się, jak zakomunikować słuchaczowi "skrytą myśl autorską". Jest więc autorem nie postacią z "Wyzwolenia". Rzecz jasna, że gdy w tej scenie jest on tylko niby Starcem, to Wawel staje się też niby Wawelem, a moja sztuka niby sztuką. Zaczynam rozmyślać
Tytuł oryginalny
Rzecz dzieje się w teatrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 281