Jakże często pisywanie recenzji bywa odrabianiem pańszczyzny, tym bardziej że miłe niespodzianki należą do rzadkości. A jednak... Oto na przykład magia Teatru Rampa zupełnie na mnie nie oddziałuje, do Stanisława {#os#394}Tyma{/#} nie mam nawet cienia emocjonalnego stosunku, z żadnym z aktorów występujących w najnowszym spektaklu Tyma nie zetknąłem się nigdy na prywatnym gruncie. Twórczość tego autora od dawna jakoś tam sobie na stałe zaszeregowałem. Oglądając "Mississippi" byłem raczej obiektywnym i chłodnym widzem. W trakcie trwania spektaklu moje zaskoczenie i uznanie dla autora nieustannie rosły. Od lat życzyłem autorowi, by jego sposób patrzenia na rzeczywistość zsyntetyzował się wyraziście nie tyle w quasi-kabaretowym scenariuszu, co w prawdziwym, tragikomicznym dramacie. I stało się. Ta sztuka nie jest dowolnie wybranym fragmentem z nieustająco zabawnej twórczości Tyma. Ma wyrazistą konstrukcję, wątki i przesłania. Ale bogactwo pow
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 61