"Moja pierwsza śmierć w Wenecji" Justyny Bargielskiej w reż. Tomasza Cyza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Dla higieny psychicznej widza i krytyka potrzebna jest czasem w beczce miodu łyżka dziegciu. Długo więc czekałam z recenzją spektaklu "Moja pierwsza śmierć w Wenecji" wystawionego na scenie Haliny Mikołajskiej w Teatrze Dramatycznym. Tym bardziej że spektakl ów firmują nazwiska debiutantów. Sztukę napisała autorka wierszy Justyna Bartelska, a wyreżyserował ją Tomasz Cyz, krytyk muzyczny. W przedsięwzięcie debiutanta zawsze wpisane jest ryzyko. Tym większe, im śmielej sięga po pisarzy z najwyższej półki, na których się wzoruje. W programie bowiem aż roi się od punktów odniesienia. Autorka przywołuje Tomasza Manna, Ezrę Pounda, Josifa Brodskiego, Fryderyka Nietzschego, a także wpływy muzyczne Gustava Mahlera. Uff! To się nie mogło udać! Uwaga skupia się na bohaterze, który u schyłku życia dokonuje bilansu, zanurzając się w niebyt. I tu mamy pierwsze odniesienie. Gustaw von Aschenbach, który przybywa do Wenecji, by delektować się jej