"Głos ludzki" Francisa Poulenca w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
"Głos ludzki" w reżyserii Mai Kleczewskiej to kolejny przykład dzisiejszej niewiary reżyserów w siłę emocji prostego utworu. Teatr choruje na brak subtelności, finezji, chce widza atakować, a ta choroba przeniosła się i do opery. Kiedy więc Maja Kleczewska sięgnęła po monodram Francisa Poulenca "Głos ludzki", na kameralnej scenie Opery Narodowej powstał krwawy spektakl. Czymże jest "Głos ludzki"? Trwającą trzy kwadranse rozmową telefoniczną kobiety z mężczyzną, który ją porzucił. Ona go kusi, wspomina dawne chwile, prosi, błaga, wreszcie szantażuje. Prawda, że to banalne? Ale jakże prawdziwe. Kompozytorowi 60 lat temu tekst dostarczył Jean Cocteau. Jest to monodram świetnie skonstruowany - muzycznie i tekstowo - choć dziś nieco przeszkadzają dawne realia: centrala łącząca rozmowy, sznur aparatu telefonicznego. Opera to jednak sztuka emocji, napięć, często skrajnych, co udowodnił niedawno w Paryżu Krzysztof Warlikowski wstrząsając