Gdyby ze spektaklu zrobić kardiogram dźwięków, wyszedłby z tego niezły zygzak - o "Szelmostwach Skapena" w reż. Piotra Jędrzejasa w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.
Wiele hałasu o nic? Coś w tym powiedzeniu jest, skoro można przyłożyć je do molierowskich "Szelmostw Skapena" - spektaklu dyplomowego studentów III roku Studium im. Sewruka. Aktorzy wyginają się, wyciągają jak guma, udają efekty specjalne, czyli dwoją się i troją. Fakt, przedstawienie dyplomowe ma być popisem aktorskich możliwości młodych aktorów, ale - jak brzmi kolejne powiedzenie - co za dużo, to nie zdrowo. Piotr Jędrzejas chce udowodnić, że student potrafi zagrać wszystko to, co pomyśli reżyserska głowa. Owszem, potrafi, ale czasem noga mu się giba, czasem też ręka mu się za bardzo trzęsie. Do warsztatu droga daleka - po niespełna trzech latach nauki widać jeszcze niedociągnięcia dykcyjne i ruchowe. Ale trening czyni mistrza, więc im więcej dziwactw do zagrania, tym w życiu ciekawiej. Ale co na to widz? "Szelmostwa Skapena" to rzeczywiście spektakl dziwny. Reżyser zrobił z niego kreskówkę - wystarczyłoby zamienić aktorów w rysu