"Krzywa wieża" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej w Teatrze na Woli w Warszawi podczas przeglądu Komedie Lata. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku - Kultura.
Czy "Krzywa wieża" w warszawskim Teatrze Na Woli to dobry pomysł na letni wieczór? Ależ skąd. Wizyta na tej niby-komedii, niby-psychodramie może na długo zniechęcić do podobnych rozrywek Najpierw rzecz oczywista - Nadzieżda Ptushkina nie jest Nikołajem Koladą, chociaż ze stylistyki jego sztuk czerpie pełnymi garściami. Gdyby miała choć szczyptę jego poczucia smaku i pisarskich umiejętności, piekło jej bohaterów odbijałoby się wieloma odcieniami szarości. Ale nie ma, więc rysuje świat jednobarwny, płaski i matowy. Nie sposób też znaleźć u Ptushkiny bohaterów na miarę postaci z "Merylin Mongoł" czy "Plasteliny" Sigariewa. Tam też rosyjscy autorzy fundowali nam spotkanie z męskimi wrakami i kobietami na skraju załamania nerwowego, ale nie było wiadomo, czego się po nich spodziewać. Z widzenia z parą z "Krzywej wieży" chciałoby się uciec po kwadransie. Po co z własnej woli uczestniczyć w pełnym knajackich grepsów seansie wzajemnej nienawiś