Był to spektakl, jakiego od dawna - przyznam się - brakowało mi w naszym teatrze: radosny, z czytelnym przesłaniem i dobrze zrobiony. Podczas premiery widziałam szczerze śmiejących się dorosłych i naprawdę rozbawione dzieci. Komizm sytuacyjny i inne śmiesznostki, jak widać, trafiały do jednych i drugich. Sam pomysł bohatera - rycerza, dla którego zabrakło konia i zwierzęcia pozbawionego swojej zawodowej "drugiej połowy" z powodu, którego nie zdradzę, by przyszłym widzom nic psuć zabawy - wydaje się prosty i oczywisty. Dla mnie to sztuka o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Napisała to Maria Guśniowska - autorka młoda, ale już z dobrą pozycją w świecie dramaturgii dla najmłodszych. W 2004 roku otrzymała wyróżnienie w konkursie na sztukę dla dzieci, ogłoszonym przez Centrum Sztuki Dziecięcej w Poznaniu. Z wykształcenia jest filozofem, z zamiłowania - dramaturgiem. I tu - można powiedzieć - jesteśmy w domu; stąd pewnie jej sztuka jest fajni
Tytuł oryginalny
Rycerz bez konia
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Wałbrzyski nr 14