EN

21.03.2005 Wersja do druku

Rutyna to śmierć dla artysty

- Nie dlatego chciałem zostać aktorem, że myślałem, że mam talent. Ja chciałem zmieniać świat! Czułem, że mam ważną misję do spełnienia, dla dobra społeczeństwa - mówi ANDRZEJ SEWERYN.

- "Gdy się czasem nad sobą zastanawiam, mam wrażenie, że jest nas, Sewerynów, kilku - mówi pan w swojej biografii autorstwa Teresy Wilniewczyc. - Kiedy wspominam dawne lata, liceum, studia - widzę człowieka, któremu się wydaje, że świetnie wie, na czym polega cały świat. To taki facet o jasno określonych poglądach. Jest jeszcze Seweryn pseudoentuzjasta, o słomianym zapale... Albo gwałtownik, który agresją odpowiada na agresję. Tych Sewerynów nie lubię". A którego Seweryna pan lubi? - Tego sprzed trzydziestu kilku lat. Od niego najwięcej bym się nauczył. W jego naiwności, w jego wierze w utopię było coś ciekawego. - Czy od Jacka Kuronia przejął pan tę wiarę w utopię? Na jego pogrzebie powiedział pan: "Byłeś naszym ojcem". - Gdyby nie Jacek Kuroń, byłbym z pewnością innym człowiekiem i innym artystą. Na pewno gorszym... Krąg walterowski Jacka Kuronia wychował mnie - na społecznika, obywatela tego kraju. Tam ciągle słyszałem o "słu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rutyna to śmierć dla artysty

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Przegląd online

Autor:

Ewa Likowska

Data:

21.03.2005