Twórcy show ostrzem satyry mierzą na ogół celnie, choć niezbyt głęboko - o spektaklu Teatru Montownia "Seks polski" w reż. Adama Krawczuka w Teatrze Studio Buffo w Warszawie pisze Justyna Czarnota z Nowej Siły Krytycznej.
Głos z offu zapowiada siedzącym na widowni Studia Buffo gościom, że oto na scenie za moment pojawi się chodzący symbol seksu - Antonio Banderas. Kto widział kiedyś Rafała Rutkowskiego (choćby i na plakacie reklamującym spektakl "Seks polski") ten wie, że Rutkowski z przystojniakiem Banderasem ma wspólnego niewiele albo zgoła nic. Ale od czego wyobraźnia! Wszak polski aktor wchodzi w błękitnym hiszpańskim pasie, więc jest się od czego odbić. Niewinny początkowy żarcik to nie tylko preludium do właściwego występu. Wprowadzenie narratora-komentatora jest też swoistym sposobem na teatralizację, przejście od stand up comedy do one man show. Ten zabieg będzie konsekwentnie kontynuowany w dalszej części spektaklu. Dzięki temu "Seks polski" nie ogranicza się tylko do zestawu dowcipów i zabawnych historyjek zwieńczonych celnymi puentami. O skuteczności tej strategii potem jeszcze kilka słów. Tymczasem skupmy się na bohaterze wieczoru, czyli seksie. Kont