Setna rocznica urodzin Tadeusza Kantora najbardziej okazale obchodzona jest po drugiej stronie równika, w Sao Paulo - pisze Piotr Sarzyński w Polityce.
Pomysł, by na świętowanie Kantora wybrać brazylijskie miasto, wydaje się na pierwszy rzut oka podszyty absurdem tak silnie, jak niektóre z artystycznych działań samego artysty. Jeżeli już za granicą, to może raczej we Francji, w Niemczech czy we Włoszech, a więc w krajach, gdzie artysta najczęściej gościł za życia ze swą sztuką i spektaklami? O Polsce w każdym razie możemy zapomnieć, bo jakoś żadnej poważnej instytucji kulturalnej nie przyszło do głowy, by uhonorować Kantora w sposób kompleksowy i z podobnym co Brazylijczycy rozmachem. Nawet pomimo tego, że 2015 r. został ogłoszony Rokiem Tadeusza Kantora przez UNESCO. Czemu zatem Sao Paulo? Pretekst formalny istnieje. Otóż w 1967 r. na tutejszym Biennale Sztuki Kantor otrzymał jedną z nagród. Wprawdzie nie zaważyła ona na jego artystycznym życiu tak jak analogiczne wyróżnienie dla Magdaleny Abakanowicz w 1965 r., ale jakimś punktem zaczepienia pozostaje. Jest jednak i powód poważniejszy,