"Jaskółka" w reż. Żanny Gierasimowej w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Garść autentycznych wzruszeń spotyka widzów przedstawienia "Jaskółka" w warszawskiej Rampie. Sam pomysł inscenizacji opowiadania Iwana Turgieniewa "Żywe relikwie" o dotkniętej przez los dziewczynie okazał się genialny, bo do monodramu w wykonaniu Brygidy Turowskiej-Szymczak dołączono pełne rosyjskiego kolorytu ludowe dumki i czastuszki w wykonaniu Roksany Vikaluk. Jej ciepły, czysty głos i akcent rodowitej Ukrainki dodają tej historii i wiarygodności, moszczą ją niezawodnie w kulturze naszego wschodniego sąsiada. Charakter pieśni zmienia się w toku akcji, całość zaś muzycznego opracowania podkreśla nastroje dziewczyny, towarzyszy jej wspomnieniom o minionym życiu. A ponieważ obie wykonawczynie są podobnej budowy i niekiedy występują jako swe lustrzane odbicie, to pieśniarka jest jakby duszą, wnętrzem aktorki, potwierdzeniem jej bytu na ziemi. Gdyby nie kilka dłużyzn wynikających ze zbyt tradycyjnej reżyserii ten piękny spektakl można by uzn