"Zamarznięta" w reż. Pawła Sali z Teatru Wytwórnia w Warszawie na VIII Przeglądzie Teatrów Jednego Aktora w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki
Wiele bywa w teatrze fiask nie do zniesienia, ale bodaj najcięższy do zniesienia jest papierowy kac. Siedzisz spokojnie na widowni, a tam, na scenie, ocyka się ktoś, mężczyzna bądź kobieta, ocyka się ponoć o brzasku, albo w innym środku doby, co była kolejnym filmem urwanym, ocyka się, monologować zaczyna - a ty przy drugim, góra trzecim zdaniu masz pewność: z tej mąki chleba nie będzie. Masz przeczucie zbliżającej się grozy scenicznego banału i sam sobie a muzom w biednej głowie szepczesz: po cóż się, aktorko bądź aktorze, wydurniasz, po jakiego diabła teatralnej tandety wydziwiasz, skoro gołym okiem widać, że pić ci się nie chce w ogóle? Co wtedy robić? Nie będę krył, z monodramu "Zamarznięta", w którym Ewa Szykulska gra starą prowincjonalną aktorkę, ocykającą się w którymś środku entej gorzałkowej doby i wymrukuje słowa Pawła Sali, autora i reżysera zarazem, z godzinnej tej opowieści bez początku, środka i końca - wyjś�