Jeśli iść na operę, to na pewno nie do opery. Rzeki lub jeziora, skały albo ruiny spalonego teatru to najmodniejsze dziś miejsca dla tych szacownych dzieł muzycznych. Spektakle oper klasycznych w niekonwencjonalnych miejscach budzą zainteresowanie. Ludziom nie chciało się chodzić do oper, więc opera przyszła do ludzi - pisze Magdalena Łukasiewicz w tygodniku Newsweek Polska.
Ten pył mnie wykończy, osiadł już na bluzce. Nie wiem, czy moje gardło wytrzyma - mówi pełnym pretensji głosem Małgorzata Walewska. Rozgląda się, a po chwili z entuzjazmem oznajmia: - Dla tego miejsca warto się poświęcić. "Carmen" świetnie tu się wpasuje. To pierwsza próba Walewskiej, znanej na całym świecie gwiazdy operowej, w ruinach teatru w Gliwicach. - Mam za sobą udział w dziesięciu realizacjach "Carmen", ale w tak fantastycznych ruinach jeszcze nie śpiewałam - mówi. Premiera widowiska 2 czerwca. Wejściówki na operę Georges'a Bizeta w Gliwicach są niemal tak pożądane, jak bilety na "Kod da Vinci". - Każdego dnia dzwonią do nas setki ludzi i chcą zarezerwować miejsca. Żaden spektakl nie przeżywał dotąd takiego oblężenia - twierdzi Paweł Gabara, dyrektor Gliwickiego Teatru Muzycznego. Spektakle oper klasycznych w niekonwencjonalnych miejscach budzą zainteresowanie. Ludziom nie chciało się chodzić do oper, więc opera przyszła do lud