Drugi dzień Festiwalu Teatralnego Inqbator dowiódł, że warto było opuścić zatęchły warszawski pokój i przybyć do Ostrołęki do równie zatęchłego pokoju hotelowego. Prowincjonalny festiwal, z którego pod byle pretekstem uciekają gwiazdy teatralne, zamienił się w ciągu jednej nocy w imprezę na poziomie ogólnopolskim o lokalnym zasięgu. Mam jedno wytłumaczenie dla tej transformacji: do głosu doszedł ruch - drugi dzień Festiwalu Teatralnego InQbator Ruchu vol. 2 w Ostrołęce podsumowuje Magdalena Osińska z Nowej Siły Krytycznej.
Teatr ruchu - od pantomimy do tańca współczesnego - ma jedną podstawową zaletę: nie trzeba przeczytać połowy zbiorów Biblioteki Narodowej, żeby go zrozumieć. W zasadzie nie o rozumienie tutaj chodzi, ale o czucie. Ruch to niezapośredniczone emocje i prawda w najczystszej postaci - w końcu gest nie kłamie. Zaczęło się przaśnie - od klepania bab po dupach. Wystąpił katowicki Teatr Gry i Ludzie z przedstawieniem "Kuglarze", ilustracją średniowiecznych występów wędrownych artystów. Początek nie zapowiadał nic szczególnego, zwłaszcza, że aktorzy w strojach z epoki stadionu dziesięciolecia zabierali małym dziewczynkom stojącym przy scenie różowe czapeczki. Pomyślałam sobie: tanie numery, będzie ciężko. Było ciężko. Się nie śmiać. Nieobyczajny humor naszych dziadów sowizdrzałów wciąż bawi. Kulawa akrobatyka, atleci z zapadniętą klatą, żonglerka marchewkami, przekupny ksiądz zadający na pokutę fellatio (gesty nie kłamią!) i wino le