O przedstawieniach ("Aleksandra. Rzecz o Piłsudskim", "Jak nie teraz, to kiedy, jak nie my, to kto", "W imię Jakuba S.", "Pan Tadeusz"), pokazanych w cyklu Pomniki Polskie, na IV Festiwalu Boska Komedia w Krakowie, pisze Jacek Sieradzki w Odrze.
Przed trzydziestu laty Wojciech Młynarski w jednej ze swoich rymowano-śpiewanych przypowiastek opisał bezsilną skargę Bolesława Prusa z cokołu na Krakowskim Przedmieściu. Znękany posąg żalił się na ptaszki, które co i rusz go obsiadają, furkoczą i gruchają do ucha: nawiąż dialog. Czasy były stanowowojenne, komuniści, którzy zdławili solidarnościowy wybuch, gorliwie zabiegali, żeby ich działania, choćby półgębkiem, poparły osoby obdarzone niezależnym autorytetem. Dla ówczesnych słuchaczy było jasne, kto tu jest pomnikiem pisarza, a kto stadem gołębi, tudzież jaka ocena rzeczywistości zawiera się w poincie: trudny dialog z kimś, kto wciąż ci sra na łeb. Czasy się zmieniły, komentarzy politycznych nie trzeba ubierać w metaforyczne kostiumy. A jednak gdy okazało się, że krakowski festiwal "Boska Komedia" zamawia i współfinansuje serię premier pod hasłem Pomniki, stara piosenka jęła uporczywie dźwięczeć pod czaszką. No bo jakaż ro