Do wtrącenia dwu uwag do recenzji Elżbiety Morawiec czuję się zmuszony z paru względów, z których najważniejszym jest wrażenie pośpieszności niektórych ocen. Jak długo bowiem pozostajemy w sferze szlachetnych postulatów ogólnych, wszystko wydaje mi się w porządku: nie trzeba oczywiście być wiernym tekstowi jako takiemu, trzeba mu być wiernym w tym, czego nie przekreślił czas. A czego w "Róży" nie przekreślił czas? Autorka recenzji cytuje emfatyczne określenia Brzozowskiego, z których wynikać ma dla nas, dzisiaj, że "Róża" jest sztuką o zdradzie i podłości. I zaraz następuje stanowcze stwierdzenie: "w przedstawieniu nowohuckim sprawy Anzelma tak jakby nie było". Domyślam się wobec tego, że w naszej wizji rewolucji 1905 roku. czas nie przekreślił przede wszystkim problemu zdrady. Że "Róża" powinna być dzisiaj sztuka o zdradzie i hańbie. Niech mi daruje Autorka, ale nie widzę powodu, aby konwencjonalny frazes
Tytuł oryginalny
"Róży" sprawa druga
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 22