- Wątek szpitala, sanatorium, miejsca wydzielonego, zamkniętego wielokrotnie pojawiał się w literaturze, ale Kesey, opisując losy jego mieszkańców, bardzo precyzyjnie definiuje aktualny stan społeczny, polityczny, moralny, religijny, jednostkowy i zbiorowy. Staje się taką soczewką, która skupia całe spektrum problemów - mówi Ingmar Villqist, rezyser "Lotu nad kukułczym gnizadem" w krakowskim Teatrze Bagatela.
W czwartek na Scenie na Sarego 7 teatru Bagatela premiera "Lotu nad kukułczym gniazdem" Kena Keseya. Rozmowa z reżyserem Ingmarem Villqistem. Gabriela Cagiel: Powieść czy film? Z która wersją "Lotu" zetknął się pan najpierw? Ingmar Vilqist: Najpierw z powieścią i to jeszcze w niemieckim tłumaczeniu. Później z filmem Miloša Formana, który kształtował wrażliwość ludzi z mojego pokolenia i myślenie o takich fundamentalnych wartościach, jak wolność czy demokracja. Ale to było dawno temu. Wrażenia jednak pozostały! - Dla mnie to jedna z ważniejszych pozycji XX wieku świadcząca o niezwykłej sile wyobraźni autora. Wątek szpitala, sanatorium, miejsca wydzielonego, zamkniętego wielokrotnie pojawiał się w literaturze, ale Kesey, opisując losy jego mieszkańców, bardzo precyzyjnie definiuje aktualny stan społeczny, polityczny, moralny, religijny, jednostkowy i zbiorowy. Staje się taką soczewką, która skupia całe spektrum problemów. Rzeczyw