EN

24.05.1994 Wersja do druku

Rozum drwi, a serce szlocha...

Przed kilkoma laty, po bły­skotliwym przedstawieniu dy­plomowym (było to "Nasze mia­sto" Wildera) we wrocławskiej szkole teatralnej, w którym ob­jawieniem była Jolanta Fraszyńska, nader udanie jej partnero­wał Adam Cywka, powiedziałem ich opiekunce i reżyserowi tego przedstawienia Teresie Sawic­kiej: "Mamy parę aktorów goto­wych do podjęcia ról Romea i Julii". To się narzucało nie tylko mnie. I być może dlatego, w re­pertuarowe plany Teatru Pol­skiego, który zatrudnił młodych aktorów, wprowadzono ten dra­mat Szekspira, choć może ciut późno. Fraszyńska, pozostając zewnętrznie dziewczynką, doj­rzewa aktorsko tak szybko, że kto wie, czy dzisiaj nie byłaby jej bliższa postać owładniętej zu­pełnie innymi namiętnościami Lady Makbet, aniżeli rola bu­dzącej się kobiety, która po raz pierwszy pokochała i od miłości spłonęła. Nie znaczy to, że Fra­szyńska nie może lub nie potrafi już zagrać Julii. Potrafi, i to do­brze, choć n

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rozum drwi, a serce szlocha...

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Robotnicza nr 98

Autor:

Tadeusz Burzyński

Data:

24.05.1994

Realizacje repertuarowe