"Pożegnanie jesieni" w reż. Piotra Siekluckiego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
W tym roku - a mamy dopiero kwiecień - trafiły mi się już dwie duże teatralne przyjemności. Pierwszą był spektakl Jana Klaty "Utwór o Matce i Ojczyźnie" w Teatrze Polskim, a drugą obejrzane w sobotę "Pożegnanie jesieni" według Witkacego na strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Dla nałogowego oglądacza wszystkiego, co się dzieje w teatrze, to nie byle jaka gratka. Mój entuzjazm zaraz pewnie zacznie się mieszać z tetryczeniem. Świat na chwilę przed "jakąś rewolucją" komentuje "chór" starców, który też pełni rolę narratorów oraz prezenterów-rezonerów, zapowiadając pojawianie się każdej postaci. Znam zasadę wybitnego matematyka i wrocławianina Hugona Steinhausa - nie cudzysłów! Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi nie chodziło, oczywiście, o "jakąś rewolucję", ale o tę październikową według naszego kalendarza, której symptomy pojawiały się w Polsce. Swoją drugą powieść "Pożegnanie jesieni" Witkacy wydał w roku 1927. Ch