Świat oglądany "okularami Sławomira Mrożka" ponad 30 lat temu - w czasach kiedy nikomu jeszcze nie było wiadomo, że felietonista "Przekroju" zrobi światową dramatopisarską karierę - dla tych, którzy razem z późniejszym autorem "Tanga" chcieli patrzeć na rzeczywistość przez jego okulary, był światem absurdalnym, pobudzającym, przez swą absurdalność, chwilami do refleksji, zastanowienia, częściej wszakże do spontanicznego, zaraźliwego śmiechu. Później proporcje uległy zmianie. W "Policji", "Indyku", "Śmierci porucznika", "Tangu" świat Mrożka, choć nadal absurdalny, począł nabierać wielowymiarowości, głębi i... czerni. Mrożek, już jako autor sztuk teatralnych, nadal rozśmieszał i bawił. Ale też jakby gorzkniał. Okazywał się jadowitym prześmiewcą tradycji, mitów, niewolących człowieka konwencji, despotyzmu i totalitaryzmu. Od farsy, groteski przechodził do tragifarsy i tragigroteski, ale nawet jeszcze po "Emigrantach", w których -
Tytuł oryginalny
Rozstanie ze śmiechem
Źródło:
Materiał nadesłany
Fakty nr 42