Prapremiera tego musicalu odbyła się ponad 30 lat temu w małym brodwayowskim teatrzyku. Na początku nikt się nie interesował przedstawieniem. I nagle stała się rzecz niezwykła. "Człowiek z La Manchy" Mitcha Leigh`a i Dale'a Wassermana trafił na największe amerykańskie sceny. Zachwycił się nim słynny Jacques Brel i przeniósł do Europy. Jutro historię o Miguelu de Cervantesie zobaczymy w Teatrze Polskim. Spektakl, w reżyserii Józefa Opalskiego przywiózł do Warszawy zespół Teatru Rozrywki w Chorzowie. Reżyserem przedstawienia jest Józef Opalski. Co zainteresowało Pana w "Człowieku z La Manchy"? - Wszystko zaczęło się od Brela, którego usłyszałem w tym musicalu. Jego kreacja tak mnie zachwyciła, że nie doceniłem wartości samego utworu. Dopiero później zafrapował mnie temat utworu, traktujący o sile teatru przezwyciężającej strach, a nawet śmierć. Jak długo trwały przygotowania do spektaklu? - Przez dwa lata ścią
Tytuł oryginalny
Rozśpiewane kazanie
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 62