"Porucznik z Inishmore" w reż. Andrzeja Sadowskiego w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Sztuki Martina Mcdonagha, choć zbudowane z błyskotliwych dialogów i purnonsensowych sytuacji, nie są samograjem. Niestety, chciałoby się powiedzieć po premierze "Porucznika z Inishmore" w Teatrze Nowym w Zabrzu. Niestety, bo jest w tym przedstawieniu piętnaście końcowych minut, w których maestrię autora i jego mądrość widać jak na dłoni, a reżyser i aktorzy pointują zgrozę toczących się wypadków przejmująco beznamiętnym komentarzem... Nim jednak do tego dojdzie, zabrzańska inscenizacja co rusz potyka się o banał i wymuszony komizm, zabijający całą finezję przewrotnej intrygi McDonagha. "Porucznik z Inishmore" to jeden z najlepszych, ale bodaj najtrudniejszy w realizacji dramat tego pisarza. Martin McDonagh pokazuje, do jakich spustoszeń doprowadzają fanatyzm i wychowanie w nienawiści do drugiego człowieka, jeśli jad sączy się w duszę od dzieciństwa. Bohaterowie "Porucznika... " są w różnym wieku, ale wszyscy reagują na wroga (prawdz