Polski teatr od 20 lat rozlicza się z antysemityzmem. Dotąd głównie jednak skupiał się na Zagładzie i dosłownej przemocy. „Żyd z Wesela. Wycieczka krajoznawcza” w krakowskiej Bagateli idzie o krok dalej. To, jak kpiarsko wskazuje tytuł, wycieczka po bardziej miękkich formach przemocy, których uświęceniem jest wspomniany rytuał przejścia do kultury mieszczańskiej. A także po anachronicznej obrzędowości, czyniącej dziś z Żydów gatunek odrębny. Twórcy jakby wołali ze sceny: „Dajcie żyć ludziom!”.
W krakowskim teatrze Bagatela w połowie grudnia odbyła się premiera spektaklu „Żyd z Wesela. Wycieczka krajoznawcza”, trochę czerpiącego z popularnego utworu Romana Brandstaettera pt. „Ja jestem Żyd z Wesela”. Jego bohaterem był Hersz Singer, karczmarz z Bronowic Małych, który znalazł się wraz z żoną i córką na weselu poety Lucjana Rydla i został uwieczniony przez Stanisława Wyspiańskiego w „Weselu”. Określenie „Żyd z Wesela” przylgnęło do niego tak bardzo, że czuł, iż stracił tożsamość. Z tym problemem zgłosił się do adwokata.