Cenił sobie anonimowość. Dziś, gdy na ulicy do Pawła Królikowskiego podchodzi kilkanaście osób, nie wie, jak z nimi rozmawiać. Pamięta Pan jeszcze tego chłopaka, który marzył, żeby wyruszyć ze Zduńskiej Woli w wielki świat? - Jeszcze go trochę pamiętam. Jaki był? - Taki sam jak ja, ale miał czterdzieści lat mniej. Aktorstwo to był pomysł na to, by uciec z rodzinnej miejscowości? - Wtedy tak. Miałem i mam do dziś dużo szersze zainteresowania. Od czegoś trzeba było zacząć. Rodzice byli nauczycielami, tata uczył matematyki, wychowania fizycznego. Pewnie myśleli o innej przyszłości dla syna? - To często pozostaje jedynie na poziomie marzeń rodziców. Oni zawsze chcą, by ich dziecko ułożyło sobie życie w miarę stabilnie. Wszystko co ponadto, to już jest w rękach każdego z nas, tego, który wybiera swoją życiową drogę. Rodzice dają to, co na tę drogę może być najbardziej potrzebne. Jakie było Pana dzieciństw
Tytuł oryginalny
Małomiasteczkowy Królikowski. Rozpoznawalnośc mu nie służy
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski online/28.03