"Amerykański sen. Musical show" w reż. Mieczysława Grąbki w PWST w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Pięć par białych rękawiczek na szeroko otwartych dłoniach - dziesięć sztuk płasko do widowni. W czarodziejskim świetle teatralnym przez trzydzieści sekund świecą niczym pięciopalczaste płomyki barwy rozwodnionego denaturatu. Widać tylko je. Przez trzydzieści sekund - gęsta ciemność na scenie i w niej dziesięć pałających, fioletowych rękawiczek, tworzących kształt obły, i głosy pięciorga, nucące finałowe takty legendarnego songu "Money". Nic więcej. W tych sekundach wyreżyserowanego przez Mieczysława Grąbkę seansu "Amerykański sen. Musical Show" - moja ulga niepatrzenia na kostiumy, ulga niepatrzenia na bez ustanku wyświetlane z tyłu sceny filmy, zwłaszcza zaś kolosalna ulga nieoglądania choreografii. Niestety - jasność wraca. I znów jest jak było od początku i jak będzie do końca, do finalnej pieśni "God bless America". Karaoke. Karaoke - ludyczny podgatunek parodii. Parodia knajpiana, nocna, podlana gorzałą. Wokalna głupotka b