"Cosi fan tutte" w reż. Grzegorza Jarzyny w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Recenzja Jacka Sieradzkiego w Przekroju.
Opera Mozarta w ujęciu Jarzyny to hybryda: gardzi muzyką, ale i tak się jej trzyma. Problem nie tkwi w przeniesieniu akcji do burdelu, choć zawsze mi się zdawało, że wibrator i gesty kopulacyjne kiepsko sprzyjają śpiewaniu; może stąd nie najlepsza forma wokalna poznańskiego przedstawienia. Nie idzie też o wariackie kostiumy. W oryginale dwie niewiasty nie poznają osobistych narzeczonych przebranych za Turków. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w nowoczesnej inscenizacji nie poznały ich przebranych za żuki gnojarzy. Co najwyżej mogą dziwić preferencje erotyczne tych miłych owadów. Kamień obrazy tkwi gdzie indziej. Oto w drugim akcie Don Alfonso (tu oczywiście alfons bez żadnego dona) przynosi barmanowi płytę, ten wkładają do odtwarzacza. Milknie orkiestra, z głośników słychać łupanie perkusji Boney M. Po czym wszyscy jak gdyby nigdy nic wracają do Mozarta. Przebój z dyskoteki pasuje do scenerii, w której Jarzyna umieścił "Cosi fan tutte". Czemu jed