EN

8.01.2013 Wersja do druku

Różowe złoto

- Oglądanie tego spektaklu przypomina siedzenie na plaży, można długo patrzeć przed siebie i nie ma nudy. Trudno mówić o tym bez metafor - rozmowa po premierze "Miasta snu" Krystiana Lupy.

DAWID MLEKICKI: Spotykamy się dziesięć dni po polskiej premierze "Miasta snu", w trybie wymiany wrażeń po dopiero obejrzanym spektaklu. Ukazały się pierwsze recenzje, w większości radykalnie podejmujące temat barier percepcyjnych na widowni, temat szczególnego kontaktu (czy braku kontaktu) reżysera z widzem, niemożności śledzenia i rekonstruowania akcji scenicznej. W tych pierwszych recenzjach ujawniła się pułapka w mówieniu o "Mieście snu". Chcąc jej uniknąć podczas naszej rozmowy, proponuję "manewr okrążający". Zamiast kluczowego pytania o to, czym jest konstrukt, dyskurs "Miasta snu", zwracam się z propozycją, żeby każdy z uczestników spróbował określić możliwie subiektywną wizję odbioru tego spektaklu. Żeby każdy z nas spróbował odtworzyć "dyskurs własny" z pobytu w "Mieście snu". ZAPIS ROZMOWY Przygotowałem fragment tekstu, którym chciałbym otworzyć rozmowę. Pochodzi z "Król umiera, czyli ceremonie". Janusz Majcherek zamyka

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Różowe złoto

Źródło:

Materiał nadesłany

Dwutygodnik.com nr 99 online