"Gabinet" w reż. Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej Teatru Młyn w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.
Na pozór to żart: przychodzi dziewczyna do lekarza i... spędza z nim noc. Najpierw na rozmowie, potem już w łóżku, a raczej na kozetce. Dlaczego? Bo drzwi do gabinetu się zatrzasnęły, a w przychodni pod wieczór nie ma już nikogo. Można banalniej? Zapewne byłoby trudno, ale w tym spektaklu początek i zakończenie są najmniej ważne. Istotne jest wszystko, co pomiędzy. Pomiędzy dwójką pogubionych ludzi i ich nieśmiałymi słowami próbującymi skryć życiowe dramaty. "Gabinet" to przykład, jak zbudować prostą historię bez sięgania do wyrafinowanych środków. Bez drażnienia formą czy piętrzenia nieskończonych kontekstów, z którymi widz nie wie, co zrobić. Liczy się sytuacyjne napięcie i aktorstwo skupione na scenicznym partnerze. Ona, pacjentka, grana przez Paulinę Holtz, to matka dwójki małych dzieci, które po nocach nie dają spać, ale tylko jej, bo mąż przeważnie poza domem zabawia się z kochanką. On, lekarz (Rafał Kosecki), ma jeszcze g