"Preparaty" to lustro, w którym odbija się polska rzeczywistość ostatniej dekady. To komiczny, a zarazem
przerażający portret ludzi czerpiących wiedzę o świecie z filmów i przestarzałych rozmówek turystycznych. Chcą rozpaczliwie wyrwać się na wolność, brakuje im jednak odwagi, by nacisnąć klamkę
Kiedy cztery lata temu Szwajcar Christoph Marthaler pokazał w Polsce legendarne przedstawienie"Murx den Europaer" z Berlina, w którym przedstawił portret Niemców po komunizmie, pisałem, że potrzeba nam polskiego "Murksa". Takie przedstawienie powstało i można je oglądać w Gdańsku. Autorem i reżyserem polskiego "Murksa" jest Ingmar Villqist, dramaturg, który choć debiutował zaledwie dwa lata temu, jest dziś najczęściej wystawianym polskim autorem współczesnym. Każdą kolejną sztuką podnosi poprzeczkę coraz wyżej i tak jest w przypadku najnowszej, zatytułowanej "Preparaty". Villqist powraca w niej do motywów z poprzednich sztuk z cyklu "Beztlenowce", których bohaterami byli ludzie odrzuceni przez społeczeństwo z powodu kalectwa, choroby czy preferencji seksualnych. Bohaterzy "Preparatów" to również ludzie ułomni, ale w inny sposób, mianowicie pozbawieni własnej tożsamości. Mówią zlepkiem dialogów filmowych i cytatów literackich, myślą klisza