- Nie jesteśmy agresywni. Nie będziemy jak górnicy rzucać w nich [przedstawicieli miasta] butelkami. My tylko prosimy o rozmowę - mówi KATARZYNA SZUSTOW, szefowa artystyczna zamkniętego klubu Le Madame w Warszawie.
Przez prawie dwa tygodnie pod zaspawanymi drzwiami klubu Le Madame trwały akcje sprzeciwu wobec zamknięcia klubu. Wczoraj zostały zawieszone. Izabela Szymańska: Dlaczego zeszliście z bruku przed Le Madame? Katarzyna Szustow, szefowa artystyczna Le Madame: Jesteśmy zmęczeni arogancją i brakiem odzewu ze strony miasta. Poza tym - szanujemy naszych sąsiadów, osoby mieszkające przy Koźlej. Dochodzi też zimno. Przy tej temperaturze akcja na dworze to spory wysiłek. Do tej pory zrobiliśmy około 10 akcji. Uczestniczyło w nich od 50 do 250 osób. Dużą zmianą była też dla nas śmierć Daniela, zaprzyjaźnionego z klubem didżeja. Zginął w wypadku samochodowym w niedzielę wieczorem. Do tej pory nasze akcje były radosne, to była taka wesoła rewolucja. Teraz nie mamy powodów do śmiechu. Co dalej? Dziś przyjdziemy na radę miasta Warszawy z transparentami, w koszulkach manifestujących poparcie dla Le Ma. Co dalej? Do końca - nie wiadomo. Dziś zbiera