Erwin Axer, ur. w r. 1917 w Wiedniu, dyrektor warszawskiego Teatru Współczesnego. Ukończył PIST w r. 1939, realizując przed wojną m. in.
"Zwiastowanie" Claudela, "Pannę Julię" Strimdberga, "Księżyc nad Karybami" O'Neilla. Od r. 1945 był współkierownikiem łódzkiego Teatru Kameralnego (przygotował tu m. in. "Szklaną menażerię" Williamsa, "Amfitriona 38" Giraudoux, "Joannę z Lotaryngii" Andersona, "Kadeta z Winslow" Rattigana) przeniesionego w r. 1949 do Warszawy jako Teatr Współczesny. Na scenie Teatru Współczesnego i Narodowego (którym kierował w latach 1955-1957) zrealizował m. in.: "Niemców" Kruczkowskiego, "Domek z kart" Zegadłowicza, "Zwykłą sprawę" Tarna, "Kordiana" Słowackiego, "Muchy" Sartre'a, "Nasze miasto" Wildera, "Biedermanna i podpalaczy" Frischa, "Ifigenię w Taurydzie" Goethego. Jest również autorem dwóch serii "Listów ze sceny", wydanych w "Czytelniku" w r. 1955 i 1957.
- Nie, "Listy ze sceny'" nie są, jak pan chce, jakimś wyznaniem wiary, systemem poglądów zobowiązującym mnie do konsekwentnej realizacji. Felietony "na dziś", pisane w zamiarach jak najbardziej praktycznych, doraźnych, produkt uboczny moich zajęć reżysera i kierownika teatru, myśli nieusystematyzowane, nie dopowiedziane do końca, albo urwane, albo przerysowane, o czym zadecydowały i względy osobiste, i potrzeby taktyczne, czasem kaprys, przekora... To nawet trochę nieuczciwie wmawiać we mnie potem, że przecież napisałem, że jest czarno na białym w "Teatrze". Pisywałem na przykład w felietonach, że próbuję wyrażać na scenie te myśli, które zawarte są w tekście, w samej sztuce - przywołując na poparcie tego, nie kryję, trochę złośliwie, i Dullina, i Niemirowicza-Danczenkę, i Schillera. Była to oczywiście przekora, chęć zaoponowania przeciwko pewnym zjawiskom w teatrze polskim, które mają powszechnie dobrą markę, a które, moim