W połowie sezonu na dwu pierwszorzędnych scenach, w warszawskim Teatrze Współczesnym i Starym Teatrze w Krakowie, równocześnie odbyły się premiery najbardziej oczekiwanego dramatu: "Wdów" Sławomira Mrożka. Jest to pierwsza po pięcioletnim milczeniu sztuka znakomitego pisarza. Wyglądana z tym większymi nadziejami, że przekonanie o dramatopisarskiej zapaści na polskim rynku jest powszechne, uzasadnione i nienowe. Taki więc rodzynek cieszy. Sztuka mówi o spotkaniu ze śmiercią. Jak podaje sam Mrożek powstała po ciężkiej chorobie krążenia, której autor doświadczył wkrótce po swojej przeprowadzce do Meksyku i która o mało nie kosztowała go życia. Jest to więc śmierć rzeczywista, nie tylko alegoryczno-ironiczna figura, jakiej najłatwiej można by od Mrożka oczekiwać. A może jednak? Czy autor sięgając po sprawy ostateczne zdobył się na summę swojej twórczości, czy też może wpasował te sprawy we własny, znany nam idiom? Sztuka zdezorientował
Tytuł oryginalny
Rozmowa Mrożka ze śmiercią
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra